Chociaż fizyczny pieniądz jest obecnie wypierany przez transakcje bezgotówkowe, niemniej jednak nadal uczestniczy on w wymianie handlowej. Ponad sto lat temu, mimo, że na dużą skalę posługiwano się czekami, a przelewy bezgotówkowe były codziennością, w handlu detalicznym gotówka odgrywała decydującą rolę.
W sytuacji, w której gotówka pod postacią drobnych monet jest podstawą obiegu, jej nagły brak może spowodować paraliż handlu detalicznego. Problem taki dotknął Niemcy w czasie I wojny światowej. Z obiegu zniknął nie tylko pieniądz srebrny, ale też niskie nominały fenigowe, bite w pospolitych metalach. Gromadzono zwłaszcza 10-fenigówki, które służyły do obsługi liczników gazowych i elektrycznych, powszechnych wówczas w wielu gospodarstwach domowych.
Mennice państwowe nie mogły sprostać zapotrzebowaniu, a ponieważ na prowincji niedobór bilonu był szczególnie dotkliwy, emisje drobnych monet wzięły w swoje ręce lokalne samorządy, w tym także miasto Polzin (obecnie Połczyn-Zdrój). W 1919 r. firmie Jörgum & Trefz w Frankfurcie nad Menem magistrat Połczyna zlecił wybicie w cynku i żelazie dwóch partii 5fenigówek. Egzemplarze żelazne miały nieco mniejszą średnicę i nieznacznie zmieniony wzór rewersu. Znanych jest pięć ich odmian, różniących się głównie długością nazwy nominału oraz wykończeniem niektórych z nich, mosiądzowanych na jasnożółty lub czerwonawy kolor. Galwanizacja krążków mosiądzem miała prawdopodobnie zapewnić trwałość monet, natomiast barwa mogła mieć związek z pozyskaniem przez producenta surowca o różnej zawartości miedzi. Stąd czerwonawy kolor prezentowanej 5-fenigówki świadczy o większej domieszce tego pierwiastka.
Brak dostępu do surowca o stałej zawartości związków metali raczej nie był zaplanowany przez emitenta. Co jednak było wadą tej masowej emisji, okazało się korzyścią dla późniejszych kolekcjonerów, dla których każde odchylenie od normy w ramach danej emisji podnosi wartość egzemplarza monety.
Mieszko Pawłowski