List do Tadeusza Perla
1939-08-25
Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN
Jest częścią kolekcji: Listy do Tadeusza Perla od rodziny i przyjaciół z Warszawy, 1938-1947
List Pesy Frydlender (o autorce zob. notę do listu MPOLIN-A50.1.4). Pełna treść (pisownia i interpunkcja częściowo zmodernizowane; odczytanie niektórych słów niepewne, niektórych bardzo trudne):
Warszawa, dn. 6/7 [sic!] lipca 1939 r.
Kochany Tadziku!
W imieniu Zarządu składam podziękowanie za przesłane Związkowi wyrazy współczucia z powodu śmierci b[łogosławionej] p[amięci] V-Prezesa p. Müllera. [Być może chodzi o Związek Adwokatów Polskich. Brak jednak informacji o pełnieniu przez Frydlender funkcji w ZAP, niewymieniana np. w ostatnim numerze „Czasopisma Adwokatów Polskich”].
A w imieniu własnym za wyjątkowo miły list. Możliwe, że wędrujesz już gdzieś na swoim rowerze kupionym za 250 fr po Bretanii. Ja niestety siedzę w Warszawie. Okazało się, że w tym roku źle budżetowałam, bo na urlop zabrakła gotówka. Ponadto od 1 kwietnia zmieniłam mieszkanie, jako że i krępujące, i trochę za daleko! Mimo że wyraźnie tęsknię za wsią, nie czuję się nieszczęśliwą z pobytu w Warszawie. Niedziele spędzam stale poza Warszawą i na Wiśle. Czy statkiem wzg[lędnie] czy innym wodnym środkiem lokomocji. Tej niedzieli mimo niespecjalnej pogody pojechaliśmy paczką […] w stronę Wilanowa. Wyjazd g. 7, przyjazd 5 m[inut] 30. Opalił mnie wiatr. Dużo śmiechu. Obżeraliśmy się kiełbasą. Ja podobno cieszę się największym apetytem. (Mój apetyt stanowczo mnie rujnuje i jedna z przyczyn mojej upadłości). Jestem opalona i podobno „Pelagia” dosyć przystojnie wygląda. Jutro jadę na sprawę do Grodziska i umówiłam się ze znajomym, że po sprawie zrobimy sobie maleńką wycieczkę krajoznawczą. Nic złego nie pomyśl. Bo jeśli chodzi o miłość, jestem poza kręgiem jej działania. Nie mam nic przeciwko wzdychaniu do mnie, ale bez mego udziału w tej dziedzinie pole do popisu pozostawiam moim przyjaciołom. A więc, jak widzisz, humor się mnie trzyma. Przypisuję to znacznej poprawie zdrowia i prawdopodobnie żywotności mego organizmu. Ale Tobie zazdroszczę Francji. Sądzę, że czujesz się dobrze, bije to z ostatniego Twego listu i przyznam się, że to mnie bardzo cieszyło.
Mam wielką ochotę zobaczyć Tojwiusia, bo już przecież prawie rok minęło, kawał czasu. I tyle zmian. Czechosłowacja, Hiszpania, Gdańsk. Stała niepewność. Mnie osobiście ten niepokój bawi i b[ardzo] interesuje. Moje pierwsze wspomnienia łączą się z wojną. Czy uwierzysz, że pamiętam ucieczkę naszą z Puław do Lublina w 1914 r. przez Końskowolę (Zagłoba pił tam piwo). Miałam wtedy 4 lata i doskonale pamiętam, jak nasza furmanka wywróciła [się], bo była przeładowana, i dzieci pod opieką siostry mojej najstarszej brodziły po błocie. Pamiętam odgłosy strzelaniny i inne szczegóły. Nie wiem tylko, dlaczego otoczenie wymagało ode mnie zrozumienia dla powagi chwili. Dla mnie była to uciecha. Czy może być większa uciecha jak jazda furmanką. Moja na[j]starsza [?] […] siostra [?], kiedy już jako uczennica wariowałam na myśl wycieczki furmanką, stale przypomina pierwszą ucieczkę z Puław i mój wypad w Wielki Świat. Wszystko późniejsze tonie w niepamięci do chwili pójścia Bronki do szkoły. Bo wtedy była największa awantura, jaką kiedykolwiek zrobiłam jako smyk. A powinieneś wiedzieć, że w domu miałam opinię uparciucha, złośnika i wariata, a na domiar osóbki rozpieszczonej. Ta część persony Pestki Tojwiusiowi nieznana. Moje przezwisko była – „bomba”, i to do klasy 7 czy nawet 8. Ale nie wiadomo, po co Cię tym nudzę. B[ardzo] przepraszam, ale widzisz, czasami ogarnia mnie nieokreślona tęsknota za tym, co było. Gubię się w szczegółach [?], chciałby cz[…] [urwane; ostatnie litery słabszym tuszem lub atramentem]
11 lipca 1939 r.
Po kilkudniowej zwłoce kończę list, nie czytając nawet tego, co nabazgrałam uprzednio. Było b[ardzo] gorąco i człek był tak wymęczony upałem, że doprawdy nic się nie chciało robić. Dzisiaj trochę chłodniej. Chciałabym wyjechać, może mi się uda na 10 dni. To zależy od forsy. A propos wczoraj zarobiłam u Twego Taty zł 20 za „sformułowanie umowy przedwstępnej kupna-sprzedaży nier[uchomości?] Perlinek[?]”. Tłumaczyłam, że mi się forsa nie należy, że zastępuję Ciebie, ale słowa moje trafiły w próżnię. B[ardzo] mi przykro i głupio. Czy nie uważałbyś za słuszne uznać się za wspólnika tej forsy, jako że zastępstwo itp. Tylko nie krzycz na mnie od idiotek, bo nie lubię tego.
Olek B[achrach] ostatnio znów oberwał od Lolka Ch. [osoba niezidentyfikowana] i in., że „garnie się do władzy, że taki i owaki. Stanowczo czuję coraz bardziej sympatię do p. B., może dlatego, że jest tak atakowany, i to chyba przede wszystkim dlatego, że z nich bezsprzecznie najzdolniejszy i najinteligentniejszy. Nowy gmach sądu otwarty, imponujący labirynt zbudowany bez planu i doskonale się błądzi, nim się trafia do celu, ale za to faktycznie nareszcie oddzielny pokój adwokacki, formalnie Związku Adwokatów Polaków [Polskich?]. O czym tu jeszcze pisać, mogłabym dużo, ale nie chcę Cię więcej zanudzać, zresztą jestem przekonana, że Tojwiuś nie dobrnie do końca listu, wobec tego trzymaj się ciepło.
Pestka
Na tym mieszkaniu będę tylko do 1 sierpnia.
transkr. Ewa Małkowska-Bieniek, oprac. Przemysław Kaniecki
Autor / wytwórca
Rodzaj obiektu
korespondencja
Technika
rękopis
Tworzywo / materiał
papier
Pochodzenie / sposób pozyskania
darowizna
Czas powstania / datowanie
Miejsce powstania / znalezienia
Numer identyfikacyjny
Lokalizacja / status
1939-08-25
Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN
1939-08-02
Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN
1939-06-08
Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN
odkryj ten TEMAT
Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN
odkryj tę ŚCIEŻKĘ
Ścieżka edukacyjna