
List do Emilii Ratz
1945-04-15
Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN
Jest częścią kolekcji: Pamiątki rodzin Justmanów i Włodawerów
Ukraińska legitymacja zawodowa – nauczycielska – Pauliny Włodawer; nr 501335. W językach rosyjskim i ukraińskim. 6 kart (wliczone okładki), zdjęcie na wewnętrznej stronie okładki przedniej. Przy nim oraz na stronie sąsiedniej, zawierającej analogicznie ujęte dane osobowe w przekładzie, pieczątki okrągłe, czerwone. Tabelaryczne ujęcie miesięcy 1940 na kolejnych stronach, z pieczątkami i 2 znaczkami przy pierwszych miesiącach.
Przekład napisów na okładce legitymacji (przeł. Iwona Surleta):
Proletariusze wszystkich krajów łączcie się | Przedstawiciele wszystkich stron [nieczyt.] | Związek Szczęśliwych Socjalistycznych Republik | Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich | Związek Zawodowy Pracowników Szkół Podstawowych i Średnich Ukraińskiej SRR
Por. inną legitymację ze zbiorów Muzeum (pracowników szkół wyższych i instytutów naukowych), Pinkasa Katza, MPOLIN-A27.1.71.
Zapis z pamiętnika Pauliny Włodawer, ukazujący realia funkcjonowania szkoły w zajętym przez ZSRR Łucku (MPOLIN-A4.1.1, zapis z 14.10.1980): ,,byłam w Łucku nauczycielką przedmiotów przyrodniczych (botanika, zoologia itd.) w polskiej szkole średniej imienia, zdaje się, Kościuszki. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że byłam dobrą nauczycielką. Nie miałam w tej dziedzinie żadnego doświadczenia; pomocy naukowych i książek dotkliwie brakowało. Była to poprzednio podobno bardzo dobra szkoła, ale niewielu pozostało z dawnych nauczycieli, a ci, co pozostali, lekceważyli sobie tę nową szkołę i niezbyt się wysilali. Ale jakoś sobie z moimi uczniami radziłam, z wyjątkiem jednej klasy, siódmej ,,a'', w której od początku szło mi niedobrze, nawet trudno mi powiedzieć, dlaczego. Widocznie od razu popełniłam jakiś błąd, którego potem nie udało mi się naprawić. Był w tej klasie chłopak (Żyd, niestety), do którego koledzy odnosili się wrogo, uważając, że szpieguje i donosi. Prawdopodobnie mieli zupełną rację, donosił on zarówno na uczniów, jak i na nauczycieli. System szpiegowania był gorliwie popierany, głównie ze strony dyrektora, którym był Rosjanin, skądś tam przysłany. Głównym jego zajęciem było dbanie, aby od strony ideologicznej wszystko było w porządku; wątpię, aby się znał na czymkolwiek innym. [...] Któregoś dnia zostaję wezwana do dyrektora i zanim jeszcze zdążę słowo powiedzieć, zostaję zalana potokiem wyrzutów, których początkowo po prostu nie rozumiem (mój rosyjski był wówczas bardzo, bardzo słaby). W końcu wyjaśniło się, o co chodzi. Jednym ze sposobów „rozwijania samodzielnej działalności dzieci'' miały być redagowane przez nie gazetki ścienne. Jako wychowawczyni klasy piątej „a” namówiłam dzieci do napisania różnych artykułów i rzeczywiście, udało nam się taką gazetkę zorganizować. Miałam z tymi „moimi” dziećmi bardzo dobry kontakt i było wśród nich sporo zdolnych. Jedne ładnie pisały, inne dobrze rysowały, zajęcie im się spodobało i w efekcie gazetka się ukazała i byliśmy z niej wszyscy razem bardzo zadowoleni. Długo trwało, zanim zrozumiałam, że atak wściekłości dyrektora dotyczy właśnie tej nieszczęsnej gazetki, głównie jednego artykułu (chociaż i inne nie uzyskały aprobaty). Był to taki obrazek, zatytułowany – o ile się nie mylę – „Ranek w moim mieście” czy coś podobnego. 12-letnia autorka, zamiast zachwycać się zdobyczami socjalizmu, opisuje szary, zimowy poranek, sklepy pozabijane deskami, długie kolejki zmęczonych ludzi, czekających godzinami na chleb czy na opał, wygląd tych ludzi, okutanych w co tam mieli – jednym słowem, taki jakiś opis, w którym rzeczywistość nie rysowała się różowo. No i dostało mi się za ten artykulik. Jak ja te dzieci wychowuję, co to ze mnie za ananas, z całą świadomością zatruwający niewinne umysły itd., itd. [...] Gazetkę zdjęto, z dziećmi przeprowadzono pouczające pogadanki (były już zresztą wystarczająco dojrzałe, aby tę grę zrozumieć), a ja już zdecydowanie stałam się „niepewnym elementem”, który należało śledzić, a w odpowiednim momencie – pozbyć się. Czy ta nieszczęsna gazetka w efekcie uratowała nam obojgu życie [tj. przyczyniła się do zesłania Włodawerów do Asino – red.], tego nie wiem, ale nie mogę tej ewentualności wykluczyć".
PK
Autor / wytwórca
Rodzaj obiektu
dokumentacja urzędowa
Technika
fotografia czarno-biała, pieczęć, druk, rękopis
Tworzywo / materiał
papier fotograficzny, papier
Pochodzenie / sposób pozyskania
darowizna
Czas powstania / datowanie
Miejsce powstania / znalezienia
Numer identyfikacyjny
Lokalizacja / status
Altman, Halina
1945-04-15
Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN
nieznany
1942 — 1943
Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN
Kacman, Abram
1944
Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN
odkryj ten TEMAT
Muzeum Narodowe w Lublinie
odkryj tę ŚCIEŻKĘ
Ścieżka edukacyjna
0/500
Używamy plików cookie, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Plikami cookie możesz zarządzać, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki internetowej. Więcej informacji w Polityce prywatności.
Używamy plików cookie, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Plikami cookie możesz zarządzać, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki internetowej. Więcej informacji w Polityce prywatności.
Zarządzaj plikami cookies:
Ten rodzaj plików cookies jest niezbędny do funkcjonowania serwisu. Możesz zmienić ustawienia swojej przeglądarki tak, aby je zablokować, jednak strona nie będzie wtedy działała prawidłowo.
WYMAGANE
Służą do pomiaru zaangażowania użytkowników i generowania statystyk na temat serwisu w celu lepszego zrozumienia, jak jest używany. Jeśli zablokujesz ten rodzaj cookies nie będziemy mogli zbierać informacji o korzystaniu z serwisu i nie będziemy w stanie monitorować jego wydajności.