![MPOLIN-A50.1.29 Odręczny list napisany przez Pesę Frydlender na obu stronach pojedynczej karty, tzw. czystej, z widoczną perforacją przy górnej krawędzi. Nad główną treścią, na pierwszej stronie, otoczony ramką dopisek z tekstem (w orientacji ku krawędzi górnej), dopiski również na prawym i lewym marginesie tej strony i na drugiej stronie - na lewym marginesie. Niektóre wyrazy bardzo trudno czytelne.
Treść (dla jej uczytelnienia częściowo zmodernizowano pisownię i interpunkcję):
Warszawa, dnia 16 XII 1938 r.
Kochany Tadku!
Trochę świnia jestem, że Ci od razu nie dałam znać, co załatwiłam w N.P. [tj. w redakcji „Naszego Przeglądu’’] Byłam, pan Rosen [Rozen?], czy jak się nazywa, oświadczył mi, że przez nieporozumienie wypłacili Ci za listopad po 20 zł. Na przyszłość płacić będą po 25 zł i zapłacą Ci odpowiednio później [?] za listopad. Jeżeli uważasz, że należy pod koniec miesiąca przypomnieć, daj znać, a odpowiednio zainterweniuję. Jak Ci [się] żyje, z artykułów Twoich wnioskuję, że dużo pracujesz. Są bardziej treściwe i wyglądają [!] na to, iż Tadek Perl jako dziennikarz obrasta w pierze. Podobno przekazałeś dobry materiał do Głosu Gospodarczego. U nas nagle wziął mocny mróz, taki który okna obraca w najcudowniejsze kwiaty. Siedzę sobie teraz w mojej melinie, wciśnięta między biurkiem a piecem i czuję się jak u „Pana Boga za piecem”. Warszawa żyje pod znakiem wyborów [samorządowych]. Podobno na peryferiach miasta zastrachanym żydkom nie dadzą głosować, bo to onerowcy [tj. członkowie nielegalnego już wówczas skrajnie prawicowego ONR-u, Obozu Narodowo-Radykalnego] mogą ich pobić. Z jednej strony obawa, by frekwencja głosowania nie była większa niż do sejmu, a z drugiej stron[y], by Ozon [tj. OZN – Obóz Zjednoczenia Narodowego, który ostatecznie wybory te wygrał znaczną większością głosów] nie […] się. Lista syjonistów-demokratów wystawiła każdego, kto zdradził ochotę. W moim okręgu PPS zezwoliło, by Bund tylko wystawił listę swoją. Ha przyjdzie mi głosować na bundowskiego Ehrlicha [zapewne chodzi o Henryka Ehrlicha (1882-1942)], nie bardzo mi to idzie w smak. A poza tym nadal się ludzie gorączkują, a my zdaje się poza kwestią żydowską nie potrafimy się niczym przejmować. Przez pewien czas cukierniane rozmowy dotyczyły wniesionego [?] projektu obywat. żydów, znanego Ci skądinąd z prasy. Ostatnio zadzieram z Nalkiem. Przekonywuje mnie, że strajk generalny w Paryżu się udał. To nic, że metro [?] szło, że inne gałęzie przemysłu funkcjonowały, ale to pod przymusem. Pokazałam mu Twój list. Nawet ten list, zdaniem jego, świadczy tym, że strajk się udał. Co za wiara. Ja mu zresztą tego bardzo zazdroszczę. Stołujemy się razem w Związku Nauczycieli. Codziennie siada przy innym stole i agituje za wyborami. Czyni to wspaniale, na zimno, nie drażniąc nikogo. A mnie przyrzeka, że w razie czego mnie powiesi za moje krytyczne ustosunkowanie się do pewnego światopoglądu. I nawet nie uratuje [?] mnie to, iż nie chcę stawać z ramienia kamieniczników i przeciwko pracownikom, chociaż on podejmuje się tych spraw, bo jeśli on nie przyjmie, to ktoś inny je weźmie wraz z pieniędzmi. I na domiar złego przekonywuje mnie, że razem [?] z Tobą powiesi mnie. Czy to prawda. Pozatem czytam, dużo stosunkowo pracuję i zaczęłam leczyć zęby za pieniądze. Miałam na razie bardzo dobry miesiąc. Jak dotąd poza pieniędzmi związkowymi zarobiłam już jakieś 125 zł z zawodu prawniczego. Między innymi tata Twój namówił przedstawicieli kosmetycznych, aby mi powierzyli do zredagowania memoriał. Podobno udał mi się, ojciec był zachwycony, dostałam a conto 30 zł, ale mam jeszcze dostać w granicach 100 zł. Gelerntera [?] [nazwisko wzmiankowane już przez autorkę w innym jej liście; w tym okresie w Warszawie było czynnych dwóch mężczyzn-adwokatów o tym nazwisku: Szymon i Józef] często zastępuję, płaci mi za stawiennictwo w S. Gr. [Sądach Grodzkich] 5 zł, w S.O [Sądach Okręgowych] zł 10. Dziś stawałem w VIII S.O. Broniłam pasera, było ich 9-ciu i tyleż obrońców. Sprawa była „lepszejsza”, co drugi „alfabeta” i „nie winien”. Mój też od takich, wyrok będzie w poniedziałek. W pewnej chwili trochę głos mi się załamywał, sala b[…]ka, wygodna ława obrońców, panowie w togach i Pesa Frydlender z Puław, ale odszczekałem swoje i pozwoliłam sobie p. Prokur[atorowi], który jest zapewne z naszego rocznika, zwrócić uwagę, że nie wyznaje się na prawie handlowym. A więc jak widzisz życie moje obraca się w skończonych granicach, sąd, pozwy o zapłatę należności, […], związek, czasem teatr i książki. To ostatnie pochłaniam masami, czytam młodą literaturę polską w pierwszych dniach wstydziłam się, że tak pozostaję w tyle, dużo odrobiłam, ale nie mogę się odzwyczaić się od nawyków z lat dziecinnych, by książki nie przeczytać jednym tchem. To zupełnie tak, jak wypić jednym haustem kieliszek wódki, odrywam się od codziennego życia, puszczam wodze fantazji i wtedy przyglądam się sobie od czasu, gdy beztrosko latałam po parku puławskim. I czuję często, że właściwie zmarnowałem się, wyjałowiałam – pustka obrzydliwa [zakończenie listu jako dopiski wzdłuż różnych krawędzi karty:] i nic więcej. Z listu Twojego byłam b. zadowolona i nie wiem dlaczego, byłam nimi wzruszona. Ciebie zapewne solidnie i naprawdę b. lubię. I zdaję sobie sprawę, że jeśli to tylko przyjaźń Twoja mnie trzyma i gdyby nie to, kto wie, czy naprawdę nie zeszłabym na psy.
[w innym miejscu:] Mam dla Ciebie kupę pozdrowień, tak że przekazuję je hurtem. Wśród naszych kolegów [?] interesujących się życiem gospodarczym T.P [tj. Tadeusz Perl] – „autorytet”[,] okazuje się, że znają wszystkie artykuły. [w innym miejscu, dopisek obwiedziony liniami:] Czy jeszcze tak szalejesz, czy Hiszpanki na wokandzie, czy paryżanki, a może inny kolor… karnawał zapewne spędzasz w Paryżu i odpowiednio wykorzystasz.
[w innym miejscu:] List Twój ostatni nadszedł do Warszawy troszkę odklejony. Bądź ostrożny.](/brepo/panel_repo/2024/03/22/zby581/contain-360-1000-max-mpolin-a50-1-29-001.jpg)
List do Tadeusza Perla
1938-12-16
Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN
Jest częścią kolekcji: Listy do Tadeusza Perla od rodziny i przyjaciół z Warszawy, 1938-1947
List do Perla i do osób, z którymi utrzymywał w Paryżu bliski kontakt, List napisany na maszynie na obu stronach pojedynczej kart, tzw. czystej.
Odręczne poprawki w niektórych miejscach, niektóre słowa skreślone przy użyciu szeregu liter x. U dołu drugiej strony odręczny podpis nadawcy, Seweryna Trossa. Brak datowania listu; został napisany – jak wynika z treści (konferencja zatwierdzająca wcielenie do III Rzeszy części Czechosłowacji, zajęcie Zaolzia przez wojska polskie) – na początku października 1938.
Treść (częściowo zmodernizowano pisownię i interpunkcję):
Drogi Tadziu, Mietku i Marrrysiu.
No – i po gorączce. Zdawało się, że już lada chwila, momencik, a tymczasem – rozeszło się po kościach. Triumfuje Hitler, faszyzm zwyciężył w całej pełni… i to wszystko dzięki kochanej, demokratycznej Francji. Pan Deladier i pan Bonnet mogą teraz śmiało powtarzać za imć Panem Fredro: „Powiedział pan Benet, beatus, qui tenet” [nawiązanie do początku sztuki Aleksandra Fredry ze sztuki ,,Pan Benet’’: ,,Beatus qui tenet...’’, łac. szczęśliwy, kto posiada]. A w tej chwili tenet [posiada] Hitler, Mussolini, Chamberlain i, łaskawie dopuszczona Francja. „Finis Democratiae” – zawołano w Warszawie na zebraniu Stronnictwa Demokratycznego, kiedy dowiedziano się o rezultatach konferencji monachijskiej. Następnego dnia rozpoczął się gorączkowy nastrój. Tłumy maszerowały ulicami, bito Żydów, i wreszcie – zajęto Zaolzie. Oczywiście zrozumiałe, że nikt nie oponował. „Nowa Rzeczpospolita”, która wyłamywała się swym stanowiskiem spod ogólnego nastawienia narodu zamieszczając artykuły, w których dawała wyraz swym sympatiom do Czechosłowacji, została zamknięta. Podobny los czeka obecnie wszystkie inne pisma, które ośmielą się zająć podobne stanowisko. Zresztą nie zajmą. Nawet organy pepeesowskie, jak „Robotnik” i „Dziennik Ludowy” solidaryzowały się z „wolą narodu”, wskazując na udział socjalistów polskich w Czechosłowacji w walkach o wyzwolenie Zaolzia. (a teraz do Tadzia) Oczywiście „Głos Gospodarczy”, leib [tj. ciało] organ Zrzeszenia Przedstawicieli Handlowych i Handlu Komisowego nie mógł zająć innego stanowiska i dlatego, mimo skrócenia skądinąd naprawdę dobrego artykułu p.T.P. [tj. Tadeusza Perla] do połowy przez niżej podpisanego, nie mógł zamieścić Przeglądu Politycznego. (Chyba, że p. T.P. zgadzał się na narażenie Głosu na losy „Nowej Rzeczypospolitej”). Ponieważ jednak wiemy, że p. T.P. musi z czegoś żyć na obczyźnie, wobec tego na wniosek p.L.P.[tj. Leona Perla], mimo pewnych, niewielkich zresztą sprzeciwów p.S.T. [tj. Trossa] artykuł został usunięty z numeru, który musiało się nawet rozłamać. (I forsę kosztowało).
Tak więc – krótko mówiąc, atmosfera taka, że nic tylko krzyknąć: „Kochajmy się”, jak to czynili nasi pradziadowie, i wychylać węgrzyna. Trzeba przyznać, że to się rzeczywiście czyni (tylko że nie z węgrzynem, ale z czystą). Bibrowski, Schürer, Bossak, Bachrachy [osoby należące do ścisłego grona bliskich przyjaciół korespondentów, wymieniane też w innych listach] itp. żydowiny zachlewają się ostatnio u Wróbla albo prywatnie, jak tylko potrafią. Zrozumiałe. Czasami tylko przeszkadzają ONR-owcy, którzy zatarasowują drogę na przestrzeni od Bielańskiej do Mazowieckiej, bijąc przechodniów o typie niearyjskim. (Biedny s.t. [tj. Tross] ma związku z tym rozliczne kłopoty). Podobno, jak głosi plotka (od czego ona jest) są nawet trupy. Jednym słowem nastrój nieco inny niż wtedy kiedy, T.P. wyjeżdżał do „demokratycznej” Medyny [aluzyjne, przez przywołanie jednego z najważniejszych miast dla muzułmanów, określenie Paryża]. Teraz zwolennicy Mahometa nie wierzą już w Medynę i głoszą kult innego świątobliwego miejsca, Mekki – Stanów Zjednoczonych. Tam przecież wolność, demokracja itd.
Mimo wszystko, mimo tych codziennych smutków i radości trzeba też myśleć i o przykrej, obrzydliwej mamonie. To do Tadzia. (Kochajmy się jak bracia, a liczmy się jak Żydzi – tym bardziej, że się weszło na ich podwórko. Wobec tego proponuję Tadziowi, aby natychmiast napisał p. L.P., żeby był łaskaw wypłacić p.S.T. nie 75 zł. lecz 100 zł. Bo w „GG” (dwa g) jest znacznie więcej roboty niż sobie p.S.T. wyobrażał na początku pracy, a ponadto ponieważ p.T.P. nie dotrzymuje zobowiązań, pisze mniej niż przyrzekał. P.S.T. jest przyjacielem tepexa, ale ostatecznie to nie jest jeszcze powód, aby pozwalał w zbyt wielkim stopniu czerpać tadziowi nadwartość ze swojej pracy. Zresztą, o ile mnie się zdaje p.P. starszy przyznaje rację Trossowi. I dlatego czekam w tej sprawie na natychmiastową odpowiedź, ponieważ nie odebrałem jeszcze forsy). A teraz z forsą koniec. Więc co? Chyba dziewczynki. Nie. I o nich trudno myśleć w ponurych czasach.
Rada Adwokacka zaproponowała Ministerstwu wyznaczenie kontyngentów r.b. [roku bieżącego?] w liczbie 20 dla adwokatów, a 5 dla aplik[antów] adwok[ackich]. Ta wiadomość chyba wystarczy aby zrozumieć jej życiowy sens. Wobec tego, nawiązując do mojej rozmowy z Tadziem przed jego wyjazdem, przesyłam mu deklarację, którą powinien przesłać albo mnie, albo swemu ojcu wypełnioną do 10-go b.m. Jednocześnie winien załączyć konsularny odpis paszportu oraz świadectwa obywat. Odpisy innych dokumentów sporządzimy w Warszawie. Świadectwo współpracy z „Naszym Przeglądem” wystawi Szwalbe. Sprawa ta jest B. ważna i nie należy jej lekceważyć. W pismach codziennych nie będą miały prawa zamieszczania artykułów osoby niewpisane do rejestru. Ostatni termin wpisania do rejestru upływa 15 b.m. Gdy Tadzio nie będzie adwokatem, niech ma chociaż prawo pisania artykułów. Poza tym niech napisze do Związku Dzien[nikarzy] Gosp[odarczych] o poparcie swego podania względnie wystawienia zaświadczenia. Do 10 muszę to mieć.
I już.
Teraz całuję Was w Wasze mordy. Gutę dwukrotnie, ale nie w mordę tylko w buzię. Niech Tadzi[o] zaświadczy, że stale dopytywałem się o Jej zdrowie. W Warszawie, w chwili, kiedy dowiedzieliśmy się o jej chorobie, panował nastrój naprawdę żałobny. Olek i Wanda płakali, Pola tak samo. A mnie też nie było przyjemnie. Nieboszczyk jednak zmartwychwstał i wszystko jest w najlepszym porządku. Niech nieboszczyk napisze, to chyba jest b. ciekawe otrzymać listy z tamtego świata. Chętnie przeczytałbym parę słów napisanych przez Mietka. Co u Janka? O tym, że jego matka umarła, wiem.
Teraz naprawdę już: TROSS
transkr. Ewa Małkowska-Bieniek, oprac. Przemysław Kaniecki
Autor / wytwórca
Rodzaj obiektu
korespondencja
Technika
maszynopis, pismo odręczne
Tworzywo / materiał
papier
Pochodzenie / sposób pozyskania
darowizna
Czas powstania / datowanie
Miejsce powstania / znalezienia
Numer identyfikacyjny
Lokalizacja / status
1938-12-16
Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN
1938-11-26
Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN
1938-10-01
Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN
odkryj ten TEMAT
Muzeum Narodowe w Szczecinie
odkryj tę ŚCIEŻKĘ
Ścieżka edukacyjna