treść serwisu

List do Ireny Rybczyńskiej

Jest częścią kolekcji: Listy Arnolda Majorka z 1943 roku

Nota popularyzatorska

List trzeci, pisany jak poprzednie z Chylic. Na dwóch osobnych kartkach z drobną perforacją na krawędzi górnej (dolnej – na stronach verso, jak w wypadku innych listów). Zapisane wszystkie strony. Dopiski ręką adresatki (prawdopodobnie poczynione wiele lat po otrzymaniu listów): „3”, oznaczające numer listu.

Pełna treść listu:


Reniu,rzeczywiście byłem trochę zaskoczony twoim „tempem”, ale bardzo Cię proszę, wierz mi, nie tylko nie obawiam się, że to „wejdzie w zwyczaj”, ale wręcz przeciwnie, życzę sobie gorąco, żeby właśnie weszło.Nie ma dla mnie teraz większej przyjemności, jak dostawać „takie” listy, gdyż „tego” właśnie jestem spragniony. Nie obawiaj się, proszę, że mnie takie czy inne Twoje nierozważne słowo spowoduje do uważania się za coś więcej, niż jestem w istocie. Nie, nie ma obawy, gdyż o ile z jednej strony jestem umiarkowanie zarozumiały z natury, o tyle z drugiej strony jestem starym praktykiem w poskramianiu samouwielbienia i wszelkich megalomański zapędów. Tak, jak żyje teraz zresztą, zmuszony jestem ustawicznie przeciwstawiać się światu zewnętrznemu, którym moje wartości i rację bytu brutalnie neguje i stara się całkiem po prostu podeptać. Takie kochane i serdeczne słowa, jak Twoje, są w tej walce z zewnętrznością wspaniałą pomocą. Tak więc jestem w kłopocie, bo muszę teraz odpowiedzieć jednocześnie na dwa Twoje listy: pierwszy – histeryczny (rzeczywiście, ale bardzo kochany), drugi słoneczny, ale miejscami świadomie enigmatyczny. Reniu, histerii nie biorę za złe: tak samo zły stan uczuciowy, jak i wszystkie inne (Boże, po co żeś wymyślił stany uczuciowe?!), wziąć mógłbym jedynie za złe kaligrafię, która nieudolnie usiłując dotrzymać lotu chyżolotnym myślom, zmusza mnie do założenia obydwu par okularów jednocześnie. Kiedy czytam twojej listy (a odczytuję je bardzo często) i pławie się po prostu w Twojej serdeczności i tkliwości, biorą sobie za złe ton moich listów do Ciebie – na ogół opanowany, powściągliwy i wyrażający uczucia w formie dość pośredniej i beznamiętnej. Raczej pisze o sobie, niż sam ze siebie i raczej piszę o Tobie, niż do Ciebie. Bo widzisz, ja, jako mężczyzna, jeszcze bardziej niż Ty obawiam się rozklejenia na pierwiastki pierwsze, z natury zresztą jestem powściągliwy i chłodny, a jeżeli się we mnie czasem, jak ostatnio, coś otworzę i znajdzie ujście, to potem muszę apelować do rozsądku (który przecież uczuciom racji życia odmówić nie może), żeby nie odczuwać pewnego zażenowania. To powiedziawszy na swoje usprawiedliwienie i w obawie, żeby Cię po prostu pedantyczność i chłodny spokój moich listów nie zamroziły (co byłoby niewdzięcznością, wołającą o pomstę do nieba), zapewniam Cię, kochana dziecino (też ci bezczelność, co?), o moich najlepszych dla Ciebie uczuciach. To, co w nich najistotniejsze, nie da się i tak wyrazić. Przechodząc do zewnętrzności, życie jest tak monotonne, że nawet napadające człowieka co pewien czas kryzysy nerwowe niejako tę monotonię podkreślają przez swoją pewną regularność. Jak Ci z pewnością łatwo zrozumieć, w środowisku czuję się mocno osamotniony, nie przez żadne „wiadome” różnice mentalności, które koniec końców są fikcją (w każdym razie płytkim uogólnieniem), lecz na skutek mizernego poziomu inteligencji i kultury uczuciowej otoczenia. Z pewnością znasz to uczucie niemożności „dogadania” się z kimś, konieczność dobierania specjalnego wyrazu dla swoich myśli, co jest bardzo męczące i nie tylko nie daje żadnej satysfakcji intelektualnej, ale wprost zniechęca człowieka do kontaktu umysłowego z otoczeniem. Wywołuje to wszystko we mnie uczucie „niepotrzebności” wszelkiej kultury umysłowej, wszelkiej głębszej refleksji. Szewska pasja mnie ogarnia, kiedy zmuszony jestem uczestniczyć w niekończących się roztrząsaniach zalet i wad takiego czy innego grochu, takiej czy innej wódki, kiełbasy i kartofli. I to, proszę Ciebie, mężczyźni i rzekomo inteligencja, nawet z tytułami. Czuję, że formalnie dławię się i duszę nadmiarem, hypertrofią życia wewnętrznego, które się rozwija wprost potwornie, zarówno na skutek zupełnego niemal braku przeżyć zewnętrznych („niemal”, bo są i „wiadome” przeżycia, ale te potęgują jeszcze burzę), jak i na skutek niemożności rozładowania go w kontakcie z ludźmi. Stąd moje tasiemkowe listy, które, jeżeli Cię (co byłoby całkiem naturalne) przytłaczają ponurym psychologizowaniem, musisz mi, Kochanie, wybaczyć. Kłębią się we mnie sploty uczuć bardzo bolesnych, kotłują się i dręczą nieustępliwie przeżycia tragiczne, tak bolesne i zwierzęce – wstydliwe, że nie dałyby się w ogóle wypowiedzieć. Wgryzło się to wszystko w człowieka tak mocno i tak głęboko, że nie sposób uwolnić się od tego, szarpie i targa człowiekiem ustawicznie i spać po nocy nie daje. Wrażliwość na dobro i zło, na piękno i potworność uważałem zawsze za największe dobro człowieka, ale wrażliwość ta jest przekleństwem w czasach bydlęcych. Nazywasz się sama „niewypieżonym szczeniakiem” i rzeczywiście nie przeżyłaś na szczęście najgorszych potworności przeklętego życia. Nie przeżyłaś rozpaczliwej, bezsilnej trwogi o życie osób ukochanych, najbliższych, w których istnieniu zamyka się całe nasze istnienie. Nie przeżyłaś tragicznych chwil wzięcia na siebie odpowiedzialności za życie i śmierć człowieka ukochanego ponad wszystko i nie daj Ci Boże nigdy w życiu tego rodzaju chwil przeżywać. Ale że potrafisz to wszystko przeczuć i odczuć, że nie możesz się powstrzymać od wyciągnięcia rąk pomocnych – za to Ci jestem wdzięczny najgłębiej i najserdeczniej. I dlatego jesteś mi bliska. Jestem w tej chwili przy Tobie i mówię Ci: „dobranoc!” (bo już późno) i całuję Cię mocno (i w ręce także). A A na list czekam z utęsknieniem, moja Ty dobra wróżko.

oprac. Przemysław Kaniecki; transkrypcja listu: Marta Kapełuś

Informacje o obiekcie

Informacje o obiekcie

Autor / wytwórca

Majorek, Arnold (1919-1960)

Rodzaj obiektu

korespondencja

Technika

rękopis

Tworzywo / materiał

papier

Pochodzenie / sposób pozyskania

darowizna

Czas powstania / datowanie

1943-06-18

Miejsce powstania / znalezienia

powstanie: Chylice (województwo mazowieckie, powiat piaseczyński)

Numer identyfikacyjny

MPOLIN-A36.1.3

Lokalizacja / status

obiekt nie jest teraz eksponowany

Może Cię również zainteresować:

Dodaj notatkę

Edytuj notatkę

0/500

Jakiś filtr
Data od:
Era
Wiek:
+
Rok:
+
Data do:
Era
Wiek:
+
Rok:
+
asd