Paszport Chai Fejgi Ariewnej Kurlander
1907
Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN
Pieszo, dyliżansem, a może statkiem? Do sąsiedniego miasta, europejskich stolic albo na nieznany kontynent. Człowiek od zawsze był ciekawy świata. Jego poznawanie następowało jednak stopniowo, wraz z rozwojem wiedzy oraz środków transportu. Przez stulecia wiele się zmieniło, ale jedno pozostało takie samo – podróże kształcą, także te wirtualne. Ruszajmy więc!
Niektórzy ludzie uwielbiają się pakować, ponieważ wiedzą, że to już ostatni etap przed podróżą. Są jednak też tacy, którzy nie znoszą męczącego rozstrzygania, co ze sobą zabrać. Do tego w głowie kołacze się nerwowo pytanie:
– Jak ja to wszystko zmieszczę i uniosę!?
Możemy być więc wdzięczni pewnemu Amerykaninowi, który 50 lat temu wracał z podróży i pochylając się nad stosem nieporęcznych pakunków, doznał olśnienia:
– Przecież bagaż powinien mieć kółka!
To właśnie wtedy zrodził się pomysł walizek, które znamy i używamy do dziś. Jak radzono sobie wcześniej?
Pakowano się między innymi do kufrów, takich jak ten, który oglądamy. W jego wnętrzu znajdują się przegrody, które pozwalają zachować porządek. Do tego posiada on specjalne miejsca na przechowanie pióra, kałamarza oraz kartek papieru. Z boku ma uchwyty, by łatwiej było go przenieść. Nie zrobi tego jednak sam właściciel, lecz zawoła w tym celu służbę bądź tragarzy.
A gdyby tak udać się w nieznane, np. do Afryki? Najlepiej żaglowcem, po wezbranych wodach oceanu, wyczekując donośnego obwieszczenia sternika:
– Statek zbliża się do lądu!
Żeby to zrobić, musielibyśmy cofnąć się o 400 lat – do czasów, gdy powstała ta mapa. Wówczas Europejczycy dopiero poznawali Afrykę, zakładając na jej wybrzeżach osady handlowe.
Mapa w dość ogólny, ale niezwykle barwny sposób przedstawia góry, rzeki i jeziora. Widzimy też sylwetki zwierząt, które musiały zadziwiać nowo przybyłych. U góry i u dołu mapy znajdują się panoramy 12 miast. Z kolei przy lewej i prawej krawędzi umieszczono wizerunki mieszkańców Afryki w tradycyjnych strojach.
O tym, jak wiele odwagi potrzebował Europejczyk, by wsiąść na statek płynący w kierunku Afryki, świadczą rysunki widoczne na powierzchni oceanów. Wśród żaglowców pojawiają się latające ryby i czyhające na śmiałków potwory morskie.
Jeśli nie chcemy mierzyć się z morskimi potworami, możemy udać się drogą lądową do Francji.
Dwieście lat temu zakupilibyśmy w tym celu przewodnik po Paryżu.
Z dawnych przewodników zaczerpnęlibyśmy wiele cennych wskazówek, np. jaką szerokość mają drogi albo jaki jest rozstaw kolein. Po co nam ta wiedza? Otóż gdybyśmy dobrali pojazd o niewłaściwym rozstawie kół w stosunku do wyżłobionych kolein, wówczas moglibyśmy utknąć gdzieś na odludziu.
Co jeszcze mogło się przydać? Chociażby spis przystanków pocztowych. Można było tam odpocząć, a także wypić coś i zjeść.
Do tego wykaz wszystkich opłat, np. do uiszczenia przy wjeździe do miasta, ale też wysokości napiwków. Otrzymywali je np. chłopcy, którzy w trakcie postojów pomagali poić konie.
Sporo tej wiedzy. Ale przecież dzisiaj, jadąc samochodem, także poszukujemy praktycznych informacji, np. gdzie możemy zaparkować albo zatankować. Podstawą naszej wiedzy jest jednak głównie internet.
Pozostańmy na chwilę w XIX w., by dowiedzieć się, czym moglibyśmy pojechać do wspomnianego Paryża.
Prywatnym pojazdem bogatych osób była wówczas kareta. W środku prezentowanego modelu znajdowała się miękka kanapa i dwa stoliczki. Można je było złożyć i w ten sposób przygotować dwuosobowe łóżko. Do tego przeszklone okna, żaluzje, firanki, miejsce na świece i liczne podręczne skrytki. Jednym słowem – prawdziwy luksus!
Kareta zaprzężona w cztery konie jechała dzień i noc. Przy dobrych drogach i sprzyjającej pogodzie z Łańcuta do Paryża dojechalibyśmy w 17 dni.
Osobnym pojazdem jechała służba wraz z bagażami i zapasami żywności. Ten pojazd, czyli furgon nie był tak luksusowy jak wspomniana kareta. Przed wiatrem i deszczem chroniła specjalna część, którą można było domontować do pojazdu zasłaniając w ten sposób boki oraz tworząc dach.
Kopenhaga, Hamburg, a może Jerozolima?
Zanim udamy się w podróż, musimy wybrać miejsce, do którego pojedziemy, oraz dowiedzieć się, jaką odległość mamy do pokonania. Dzięki temu będziemy mogli oszacować, ile czasu zajmie droga.
W XVIII w. stosowano bardzo sprytne graficzne rozwiązanie, które pozwalało szybko sprawdzić odległość pomiędzy miastami Europy i nie tylko. Żeby to zrobić, należy odszukać przy lewej krawędzi miasto, z którego chcemy wyruszyć. Następnie przy ukośnej linii odnajdujemy cel podróży. Później należy przesunąć palce po rubrykach i w miejscu ich spotkania odczytać wartość liczbową. To właśnie odległość pomiędzy dwoma miastami.
Takie pomocnicze tablice stosowano w drukowanych atlasach samochodowych jeszcze ok. 30 lat temu. Obecnie rzadko możemy je spotkać, ponieważ odpowiedzi na nasze pytania szukamy zwykle w nawigacji samochodowej.
W XVIII w. niezwykle popularny w Europie był grand tour. W języku francuskim oznacza to „wielką podróż”. Udawali się w nią młodzi mężczyźni z bogatych rodzin. Wyjeżdżali nie tylko po to, by zwiedzać. W trakcie wojaży pogłębiali swoją wiedzę oraz uczyli się języków obcych. Biorąc udział w spotkaniach z różnymi ludźmi, mogli również ćwiczyć dobre maniery.
Nieco później, bo na początku XX w., widoczny na zdjęciu Alfred Potocki udał się w podróż dookoła świata. Z wyjazdu przywiózł liczne fotografie. Tutaj widzimy go w trakcie pobytu w Indiach. Takie wyjazdy były niezwykle kosztowne, ponieważ zwykle trwały kilka miesięcy, a czasem nawet cały rok. W podróż nie udawano się w pojedynkę, lecz w towarzystwie opiekuna lub nauczyciela.
Czy połączenie edukacji i podróży można nazwać wakacjami?
W roku 1680 książę Michał Kazimierz Radziwiłł udał się w podróż służbową do Włoch. Chciał przy tym, by jego wyjazd zapamiętano na wiele lat. Radziwiłł był posłem i pojechał do Rzymu, by reprezentować króla Jana III Sobieskiego. Przez wiele dni wystawny orszak sunął przez pół Europy, wzbudzając olbrzymie zainteresowanie. Gdy dotarł do Rzymu, liczył kilkaset osób. Wydarzenie to uwieczniono na obrazie.
W orszaku możemy dostrzec Michała Kazimierza Radziwiłła, którego szaty są skąpane w złocie i klejnotach. Towarzyszy mu wojsko – zarówno konne, jak i piesze. Uwagę zwracają zwierzęta: konie, małpy, osły oraz wielbłądy. Po przejściu orszaku na ziemi można było znaleźć złote i srebrne podkowy. Powiadano, że specjalnie źle je przymocowano, by stanowiły niezbity dowód bogactwa polskiej delegacji.
Skłonność do wystawności i przepychu pochłonęła cały majątek Radziwiłła, ale czego się nie robi dla sławy.
Jak świat stary poeci i pisarze wracali z podróży nie tylko z natchnieniem, ale i z teczką szkiców, wspomnień czy dzienników. Szczególnie owocny w wenę okazywał się pobyt na łonie natury. Pod tym względem pod koniec XIX w. królowały Tatry.
Wśród osób zafascynowanych ich pięknem, ale także zwyczajami górali z Podhala był Wincenty Pol – poeta i geograf. Z miłości do Tatr Pol napisał wiele utworów literackich. To m.in. dzięki niemu Polacy poznali ten region i zapragnęli zobaczyć go na własne oczy.
Na pamiątkowej pocztówce widzimy Pola podczas wyprawy organizowanej przez Uniwersytet Jagielloński, na którym był profesorem. Poeta przygląda się w skupieniu, jak studenci stawiają krzyż w Dolinie Kościeliskiej. Widzimy na nim napis „I nic nad Boga”.
Jak się później okazało, była to ostatnia wyprawa Pola w jego ukochane Tatry.
Ponad 100 lat temu rodzina Baruchów, której członkowie mieszkali wówczas w Płocku oraz Łodzi i Pabianicach, udała się w podróż w Alpy. Ich celem było położone w górach uzdrowisko.
Głęboki wdech i spokojny wydech – to ćwiczenie powtarzali z pewnością wielokrotnie, pragnąc napełnić płuca czystym alpejskim powietrzem. Uzdrowisko jest bowiem miejscem leczniczym i wypoczynkowym. Można w nim odetchnąć od zgiełku miasta, skorzystać z zabiegów, wziąć zdrowotną kąpiel czy też napić się wody mineralnej niemal wprost ze źródeł.
Wszystko to sprawiało, że z biegiem czasu uzdrowiska cieszyły się coraz większą popularnością. Na przełomie XIX i XX w. również w Polsce istniało wiele tego typu miejsc. Zagraniczna podróż – jak ta w Alpy – wiązała się z dużymi wydatkami, dlatego mogły sobie na nią pozwolić tylko zamożne rodziny.
Aby móc przekroczyć granicę państw, potrzebujemy dokumentów. Prezentowana książeczka to paszport z przełomu XIX i XX w. Jego właścicielką była Chaja Kurlander.
Chaja pochodziła z żydowskiej rodziny, która mieszkała w Tykocinie, niedaleko Białegostoku. W paszporcie nie zobaczymy jednak polskich liter, lecz pismo zwane cyrylicą. To dlatego, że Polski nie było wówczas na mapie, a jej ziemie znajdowały się pod rządami innych państw, w tym m.in. Rosji.
Panująca w tej części Europy bieda sprawiła, że wiele rodzin, także żydowskich, znajdowało się w bardzo trudnej sytuacji. Nie widząc nadziei na lepsze życie, ludzie często decydowali się na emigrację. Wśród nich była także Chaja. Wpierw wyruszyła do Holandii, gdzie wsiadła na pokład statku i odpłynęła do Stanów Zjednoczonych.
Życie pokazało, że była to podróż w jedną stronę. Chaja zamieszkała w Ameryce na stałe i nigdy już nie wróciła do Polski.
Zanim wynaleziono aparat fotograficzny, z podróży nie przywożono zdjęć, lecz… obrazy.
W XVIII w. włoscy artyści zaczęli malować widoki miast, a następnie sprzedawali je turystom. Takie obrazy, na których przedstawiono panoramę miasta, nazywamy wedutami.
Z czasem weduty stały się niezwykle popularne w całej Europie. Dowodem jest oglądany obraz. Przedstawia on widok Szczecina w XIX w. Dzięki temu obrazowi możemy sobie wyobrazić, jak wyglądało ówczesne miasto.
Na pierwszym planie namalowana została grupa statków cumujących przy wschodnim brzegu Odry. Nieco dalej, po prawej stronie, ukazano dwie duże jednostki z rozpostartymi żaglami. W centrum obrazu, na rzece, dominują drobne łodzie. Malarz – Ludwig Lütke – z niezwykłą dbałością o szczegóły przedstawił życie codzienne tutejszych mieszkańców. Część z nich możemy podejrzeć podczas mycia naczyń, prania bielizny czy też w trakcie naprawy łodzi.
Jeśli nie chcielibyśmy przywozić ze Szczecina weduty, możemy zakupić… talerz. Oczywiście nie zwykłe naczynie, lecz pięknie zdobioną pamiątkę.
Gdy turystyka zyskiwała na popularności, pojawiały się coraz to nowsze pomysły na suweniry, czyli drobne pamiątki z podróży. Ich celem było upamiętnienie danego miejsca. Szybki rzut oka na taki drobiazg, nawet po kilku latach, przywoływał dobre wspomnienia.
W centrum prezentowanego talerza znajduje się widok Rynku Siennego w Szczecinie. Po jego obszernym placu przechadza się pięć postaci. Dekorację suweniru stanowią też złote zdobienia w kształcie łodyg i liści. Po powrocie do domu talerz można było zawiesić na ścianie, by zamiast obrazu stanowił dekorację wnętrz.
Alpy – najwyższy łańcuch górski w Europie leżący na terenie kilku państw, m.in. Włoch, Austrii, Słowenii i Szwajcarii. Najwyższym szczytem jest Mont Blanc.
Kałamarz – naczynie na atrament stosowane powszechnie w czasach przed wynalezieniem pióra wiecznego oraz długopisu.
Sternik – żeglarz kierujący statkiem.
Żydzi – wyznawcy religii zwanej judaizmem; przez wieki osiedlali się w wielu miejscach na całym świecie, m.in. w Polsce. W roku 1948 powstało państwo Izrael, w którym mieszka wielu Żydów.
Znaleziono 12 obiektów
Porzellanfabrik Friedrich Eger & Co. KG, Martinroda (1901-1972)
1901 — 1939
Muzeum Narodowe w Szczecinie
Berliner Porzellan Manufaktur, Berlin-Moabit (1827-1880)
1860 — 1864
Muzeum Narodowe w Szczecinie
Thomas, Rosenthal Group (1903/1904- )
1908 — 1939
Muzeum Narodowe w Szczecinie
odkryj ten TEMAT
Muzeum – Zamek w Łańcucie
odkryj tę ŚCIEŻKĘ
Ścieżka edukacyjna
0/500
Używamy plików cookie, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Plikami cookie możesz zarządzać, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki internetowej. Więcej informacji w Polityce prywatności.
Używamy plików cookie, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Plikami cookie możesz zarządzać, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki internetowej. Więcej informacji w Polityce prywatności.
Zarządzaj plikami cookies:
Ten rodzaj plików cookies jest niezbędny do funkcjonowania serwisu. Możesz zmienić ustawienia swojej przeglądarki tak, aby je zablokować, jednak strona nie będzie wtedy działała prawidłowo.
WYMAGANE
Służą do pomiaru zaangażowania użytkowników i generowania statystyk na temat serwisu w celu lepszego zrozumienia, jak jest używany. Jeśli zablokujesz ten rodzaj cookies nie będziemy mogli zbierać informacji o korzystaniu z serwisu i nie będziemy w stanie monitorować jego wydajności.